[30 listopada 2021, do końca roku pozostaje 31 dni]
Ostatnio rozmawiałam z moją znajomą o nakładkach „fejsbukowych” na zdjęcia profilowe, bo zauważyłam, że niektórzy mają naraz tyle protestujących, okalających, świątecznych, za i przeciw, że ich własny „fejs” pozostaje w cieniu. Znajoma powiedziała mi, że istnieje taka nakładka, która mówi: mam tyle powodów do protestowania, że nie wiem której nakładki użyć…
I tak temat zszedł na marnotrawienie energii ludzkiej. Zauważyłyśmy bowiem, że niektórzy muszą mieć coś/ kogoś z czym/ kim „walczą”. Muszą mieć jakiegoś „wroga’, który regularnie zaopatruje ich w wyrzut adrenaliny. Taki wyrzut okraszają hejtem w internecie albo epitetami na żywo podczas spotkań rodzinnych i towarzyskich. Wydaje mi się, że ten „wróg” czyha na nich w ich własnych głowach.
Jest jak potwór, który mówi, że świat jest groźny, ludzie źli, na nikogo nie można liczyć, a najgorsze co podpowiada, to że masz rację… a ta racja jest „prawdą”. Skoro ty znasz „prawdę”, to musisz ją światu obwieścić. I to pół biedy, gdyby się na tym kończyło, ale nie. To równia pochyła dla niektórych walczących. Jeśli ktoś tej „prawdy”nie przyjmuje, „trzeba” mu uzmysłowić, że jest głupkiem. Jeśli zaczyna dyskutować, to „trzeba” mu powiedzieć, że jest skończonym idiotą, a jak nadal próbuje zanegować „prawdę”, to „trzeba” życzyć mu śmierci.
Serio nie jest to coś, co wymyślam. Obserwuję to w internecie, ale nie tylko tu, bo i na żywo się zdarza. I w tym miejscu wracam do wspomnianej marnowanej energii. Po co się nawzajem nakręcać, dzielić, „uświadamiać”? Czasem mam tyle pracy dodatkowej, charytatywnej, że nie wiem jak to ogarniam (Łaska mi zdecydowanie pomaga) i myślę sobie, że jakby tak tą całą ludzką energię negatywną i czas poświęcony na czcze dyskusje i kłótnie zamienić na kolejne pary rąk do działania dla innych, to świat byłby rajem.
Jak to zrobić? Mam tylko jedna receptę, którą podaje Jezus „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą…” (por. Łk 6, 27). Od razu tak się może nie dać, żeby za zło dobrem odpłacać, ale może zanim następny raz kogoś obgadamy, zwyzywamy, ocenimy, to spróbujmy pomyśleć o tej osobie JEDNĄ DOBRĄ RZECZ. Jedną. Na pewno ma w sobie coś, jako człowiek, co zasługuje na uznanie. Gwarantuję, że jak to zrobisz i jak ja to zrobię to odechce nam się hejtowania. A z uwolnionym czasem i energią można śmiało zrobić coś dobrego dla innych. I na dobro i miłość można wtedy spożytkować każdy dnia, który nam pozostał.