[8 marca 2018, Światowy Dzień Nerek]
Uzdrowiłeś mnie. Mimo ciągłego zapalenia rogówki widzę więcej. Spoglądam w oczy spotykanych ludzi, szukam i znajduję tam Ciebie. Czuję, jak zawsze nawet najbardziej subtelne zapachy, ale już mi nie przeszkadzają w zbliżeniu się do bezdomnej. Naprawiłeś też mój dotyk i wciąż przytulam innych, bo tego potrzebują- oni i ja. Nawet smak mi się zmienił, co jest konsekwencją trwania w poście. Ale najważniejszy jest słuch. Uzdrowiłeś mój słuch zewnętrzny i zaczęłam słyszeć innych, ale też mój słuch wewnętrzny i zaczęłam słyszeć siebie, a przede wszystkim Ciebie we mnie.
To wszystko Twoja zasługa. Powiedziałeś: „…Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Uzdrowię cię…” (por. Iz 38,5). Ja zobaczyłam, usłyszałam i poczułam Twoje działanie. Miałam wątpliwości, co jest prawdą. Ale Tobie to nie przeszkodziło. Uleczyłeś mnie do końca. Uzdrowiłeś, abym świadczyła o Tobie i Twoich cudach. Choć nie rozumiem, czym sobie na to zasłużyłam, Ty mnie wybrałeś mówiąc: „Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, żebyście szli i przynosili owoc, a owoc trwał, aby Ojciec spełnił wam wszystko to, o co poprosicie w Moim imieniu” (por. J 15, 16).
Wiem, że to będzie trudna podróż. Wiem, że spotkam się z niezrozumieniem, a może nawet nienawiścią. Wiem, że będą mi przypisywane cechy i zamiary, które nie są moimi. Ostatnio często mi powtarzasz: „Jeśli świat was nienawidzi, wiedzcie, że Mnie znienawidził wcześniej niż was” (por. J 15, 18). Przypominasz, że jeśli chcę być latarką w Twoim ręku i nieść Twoje światło, inni będą próbowali je zgasić obojętnością, wyśmianiem, atakiem. Przypominasz, że często to najbliższe mi osoby będą chciały to światło wsadzić pod garnek albo wrzucić do piwnicy. Wiem, że niektórym osobom łatwiej byłoby zaakceptować, że mam śmiertelną chorobę albo że przeprowadzam się do Australii niż to, że wierzę, że Bóg Jest, Jezus żyje, a Duch Święty działa we mnie.
Oni przecież Są. Tak samo, jak moje fioletowe skarpetki na nogach. Można się kłócić, czy to chabrowy, wrzosowy, lila czy po prostu fiolet, ale istnieją. Jak Ci Trzej. Każdy w innym odcieniu, ale Ci sami. Dlatego wiem, że nie jestem i nie będę już nigdy sama. Nie jestem sama, bo jestem z Nim, ale także dlatego że On stawia na mojej drodze ludzi, którzy potrzebują mnie i potrzebują Jego. Chcą się zbliżyć do Niego lub są blisko. Są dla mnie wsparciem, otuchą i motorem do działania. Te zalążki wspólnoty tu i ówdzie stanowią o Jego sile. Tam, gdzie On się pojawia, tam działa magnes. Można obrócić się tyłem i ciągnąć w swoją stronę oddalając się od Niego, ale można też obrócić się w Jego kierunku i zostać przyciągniętym, przytulonym.
Ja wiem, że ten kierunek mogę pokazywać innym, ale wiem też, że mogę zrobić jedynie tyle. Tylko tyle, bo siła jest w magnesie, w Tobie. To Ty pociągasz ludzi, a oni decydują, w którą stronę się odwrócą. Czy posłuchają prawdy, jaką przynosisz, prawdy jaką Jesteś, czy zobaczą w Tobie Króla, Zbawiciela, Rodzica. Czy pójdą za Twoim głosem.
Ja zdecydowałam. Dla mnie jest jedna droga. Mogę na niej stawiać inaczej kroki, wybrać tempo, stronę, ale idę do jedynego celu. Celu, który mnie uzdrowił, bo wiem, że „…Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę. To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty.” (por. Hi 19, 25-27). Dziękuję Ci, Panie za łaskę wiary, dar Słowa, mądrości i rozpoznania. Uzdrowiłeś mnie i jeśli to będzie potrzebne, będziesz uzdrawiał mnie nadal.