[22 kwietnia 2018, cytat dnia: „Wolności nie można tylko posiadać, nie można jej zużywać. Trzeba ją stale zdobywać i tworzyć przez prawdę.”
-św. Jan Paweł II ]
No cóż. Tak bywa w życiu, że nie zawsze się ma, co się chce i co się tam sobie umyśliło. Bywa, że nasza pewność, nasz entuzjazm i nasz plan, nasze zamiary stają się ułudą. Iluzją, którą tworzymy dla własnego komfortu i poczucia kontroli. Coś się wali i w takiej sytuacji szukamy winnego…
Przecież, ja tak wspaniale to zaplanowałem, rozpracowałem i przerobiłem pięć wariantów i to się musi potoczyć według scenariusza– wmawiamy sobie. Ile razy przeżyliśmy rozczarowanie? Chciałem, chciałam dobrze, a wyszło inaczej. Miało być pięknie, a jest pod górkę. I póki idzie wszystko po NASZEJ myśli skupiamy się na rzeczywistości tu i teraz. Kiedy coś się sypie, nagle przypominamy sobie, że przecież jest lub może jest On, więc warto się pomodlić, bo może to coś da. A tu przysłowiowy klops. Dzwonimy pod numer dostawcy usług odpowiednich lub wrzucamy monetę do automatu (przecież robimy to codziennie, więc to tak działa), a tu nie ma odzewu. Dostawca nie reaguje na zamówienie, z automatu nie wypada gadżet. Skoro nasza sytuacja staje się beznadziejna (dochodzimy do punktu, że już nie kontrolujemy wydarzeń) to przecież na pewno Ktoś to kontroluje, nawet jeśli nie odzywaliśmy się do tego Kogoś czterdzieści lat. To na pewno On, tak to On. To Jego wina, On mi nie pomógł, nie ocalił od choroby, bliskiego od śmierci, od cierpienia, pozwala na wszelkie panoszące się zło. No dalej…. jak jesteś taki wszechmogący to pokaż, co potrafisz, zajmij się mną, przekonaj mnie, że potrafisz albo chociaż, że to nie Ty zsyłasz nieszczęścia i niweczysz moje plany?– krzyczymy do Niego.
Kto nigdy nie rozczarował się Bogiem albo nie obwinił Go za całe zło na świecie, ręka do góry. Kto z powodu własnych nieszczęść, sytuacji, zła nie odwrócił się od Niego nigdy, ręka do góry. Kto nigdy nie uznał, że On ma nas gdzieś albo w wersji cięższej, że Jego nie ma, bo skoro On jest dobry, to zło zaprzecza Jego istnieniu, ręka do góry. Jeśli znalazł się ktoś, kto podniósł rękę choć raz- gratulacje. Prawdopodobnie jesteś ateistą albo świętym obywatelem nieba (tym samym coś łączy te dwie strony).
Obstawiam, że rozczarowanie światem, sytuacją dotyczy częściej lub rzadziej, mniej lub bardziej większości z nas. Rozmawiałam ostatnio o tym z moim ojcem duchowym i powiedział mi na pozór dziwną, ale dającą do myślenia rzecz. Mianowicie, że rozczarowanie jest dobre. Bo odczarowuje rzeczywistość, bo wybija nas z naszych utartych ścieżek i planów. Bo pokazuje, że jest coś więcej niż tylko ja i moja przestrzeń. Pokazuje, że nie mamy na wszystko wpływu, że nie kontrolujemy otoczenia. Rozczarowanie jest dobre, nawet rozczarowanie Bogiem, bo pokazuje, że moje ziemskie ramy, w których umieszczam Jego działanie są dla Niego za małe. On jest ponad moje umyślunki, planiki i założonka.
Tak sobie myślę, że wyzbycie się tego wszechobecnego ducha kontroli, daje niesamowite poczucie wolności. Jeśli zaufamy, że jest jakiś większy plan, że nie możemy więcej niż możemy w rzeczywistości, że nie jesteśmy w stanie kontrolować własnego otoczenia bez końca, to konfrontujemy się na pozór z rozczarowująca prawdą o własnej niemocy. Po odczarowaniu rozczarowania zostaje jednak czysta i jedyna prawda: Jego istnienie- On sam, który przedstawia się każdemu „Jestem, który Jestem” (por. Wj 3, 14).