Słowo#39 Nie widzieć. Nie słyszeć. Nie czuć.

[26 kwietnia 2019, Światowy Dzień Własności Intelektualnej]

Mój proces twórczy można sprowadzić ostatnio do zastanowienia się co zjem na obiad, ale to też nie zawsze. Pochłonęły mnie codziennie rzeczy, w które wplatam czas na modlitwę i Boże sprawy, więc pisanie czegokolwiek graniczy z cudem. Do tego brak natchnienia, a może po prostu acedia? Wiem jednak, że moja każda własność, także intelektualna należy tak naprawdę do Niego. A On już coś z tym wszystkim zrobi, w swoim czasie…

Rozpoczynając ten wpis okazało się, że jest pewna kwestia, która zaprząta mój umysł od pewnego czasu, a kulminacją przemyśleń na ten temat stała się Wielkanoc i wydarzenia po. Kwestia ta to NIEWIDZIALNOŚĆ. Tak: bycie niewidzialnym. Nie zwariowałam (chyba) i nie chodzi o nadnaturalne zdolności kamuflażu superbohatera. Chodzi o niewidzialność, którą określił papież Franciszek w tym roku w Panamie (przemówienie podczas wieczornego czuwania). Chodzi o ten moment, kiedy twoja osoba, twoje życie, twoja sytuacja jest totalnie ignorowana często przez to najbliższe otoczenie. Nie mówię, że przez wszystkich i wszędzie.

Czym się to objawia? Po pierwsze niektórzy nie zauważają cię fizycznie. Po drugie ci, co zauważają, bo przywitają się z tobą, nie widzą, nie chcą widzieć CIEBIE, bo widzą tylko siebie. Nie widzą cię, a może, co podpowiadają mi czytania z okresu Wielkiej Nocy nie rozpoznają cię? Jak uczniowie na drodze do Emaus (zob. Łk 24, 13-35), jak Maria Magdalena przy grobowcu (zob. J 20, 11-18), jak apostołowie (zob. Łk 24, 36-43 i J 21, 1-14). Nie rozpoznali Jezusa. Był dla nich niewidzialny, a być może tak zmieniony, że Go nie rozpoznawali? Może po zmartwychwstaniu Jego ciało było tak odmienione, a może po prostu za każdym razem przybierał inny wygląd, że nie mogli go poznać? A może to ich serca nie dopuszczały prawdy o zmartwychwstaniu, opierały się jej i nie chciały Go zobaczyć? Łatwiej im było nie widzieć Go niż zmierzyć się z nieznaną, dziwną i nieoczekiwaną, a przez to trudną sytuacją zmartwychwstania, swojej zdrady, swojego niedowiarstwa, swojej rozpaczy.

Nie wiem. To tylko moje odczuwanie tych sytuacji. Nie zatrzymuję się jednak w tym miejscu. Patrzę dalej i pytam, co Jezus zrobił, ze Swoją niewidzialnością? I widzę wyraźnie, że nie przejmował się tym. Mało tego. Tłumaczył ludziom wszystko jeszcze raz: sens krzyża, zmartwychwstanie, wszystkie pisma i proroctwa, które się do Niego odnosiły. Cierpliwie. Po kolei. I to jest wskazówka, że może ja także powinnam tak postępować. Bez urazy, z wyrozumiałością dla ludzkiej niedoskonałości. Tylko nie jestem pewna, czy potrafię.

Być może ja też w pewnym sensie umarłam i ożyłam lub inaczej: otrzymałam nowe życie. Może ja także jestem trochę nie z tego świata, może trochę dziwna, może wprowadzam zamęt swoim życiem i postępowaniem. Wiem także, że mimo wszystko jestem człowiekiem i potrzebuję zwykłego pytania i zwykłej- niezwykłej rozmowy:
– Jak się masz?
– Coraz lepiej. Dziękuję. Bywa różnie.
– Czy twoje rany się goją?
– Goją, choć już na zawsze zostaną ślady gwoździ, ale miło, że pytasz. Chodź, pokażę ci je, możesz ich dotknąć i mi uwierzyć, że mimo wszystko żyję. Albo uwierzyć we mnie.

Wystarczą dwie minuty, żeby przestać być niewidzialnym, a zacząć być nie tylko zauważonym, ale ważnym dla kogoś. Choć wiem, że dla Niego jestem i jesteś najważniejszy, to często potrzeba innych ludzi, żeby pomogli ci to zauważyć. W końcu jeśli człowiek przestanie być niewidzialny, może On także zostanie zauważony?

2 odpowiedzi na “Słowo#39 Nie widzieć. Nie słyszeć. Nie czuć.”

  1. Ja tez mam podobne odczucia. Czasami po prostu potrzeba takiego zwykłego zapytania, co u Ciebie? Jako człowiek tego potrzebuje i tego sie uczę zeby widziec. Miec oczy na drugiego człowieka…jak Jezus. Dziękuję za ten wpis!

  2. Wydaje mi się że jest to taki czas gdy Pan chce abyśmy tworzyli więź z Nim która jest bardziej rzeczywista niż to co jest rzeczywistością a tak naprawdę nią nie jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *