Słowo#62 Ciepłe serduszko.

[22 stycznia 2021, Dzień Dziadka]

Ostatnio myślę sporo na temat pomagania. Gdzie zaczyna się pomoc, a gdzie to jedynie poprawianie sobie swojego samopoczucia. Oczywiście jedno i drugie się nie wyklucza. Pomaganiem możemy ucieszyć nie tylko osobę potrzebują, ale także siebie. Jednak zbierane przeze mnie w tej mierze coraz szersze doświadczenia pokazują pewną ciekawą, ale i trudną rzecz.

Coraz bardziej przekonuję się, że pomaganie, wyzute z oskarżenia o poprawianie sobie samopoczucia zaczyna się tam, gdzie kończy się moje grzanie serduszka. W miejscu gdzie napotykam trudność, kłamstwo, obmowę, przeszkadzanie, ocenianie, roszczenie, opór etc. To miejsce, gdzie pozostaję z pytaniem: po co to robię? Miejsce gdzie odpada wdzięczność, zrozumienie, wsparcie dla działań, a pojawiają się negatywne uczucia, sytuacje, wątpliwości, zawody. Miejsce, gdzie tzw. „dobry człowiek” myślę że wymięknie, podda się albo oleje i znajdzie sobie inne wdzięczniejsze obiekty do pomagania, instytucje do wspierania. To też zdarza mi się obserwować. Często serio „dobrzy ludzie” nie docierają do tej granicy, bo powiew wiatru z tamtej strony odrzuca ich.

Ja jednak jako chrześcijanka nie mogę wymięknąć. Nie pozwala mi na to Ewangelia, która radykalnie i jasno pokazuje czym jest pomoc, choćby w u świętego Łukasza: „Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność?” (zob. Łk 6, 30-32).

Nie ma tu mowy o ludzkiej wdzięczności, tylko o wdzięczności Boga. Wynika to z kontekstu całego fragmentu, ale także w innych miejscach znajdujemy zachęty do pomagania, bez oczekiwania w zamian nawet dobrego słowa, nawet nieprzyjaciołom (zob. Rz 12, 19). Można to rozszerzyć o ludzi, którzy mnie irytują, drażnią, których oceniam jako nieporadnych albo kombinatorów. Takich, z którymi nie chcę się przyjaźnić, ani mieć niczego wspólnego, których skreślam znajdując oczywiście tonę argumentów za swoją racją.

Ja tak robię nieustannie. Oceniam nawet jak tego na głos nie mówię. Walczę ze sobą, bo ktoś mnie drażni, bo nie rozumie, nie potrafi, nie chce. I dopiero powiedzenie sobie, że nie mam prawa oceniać, bo ludzkie historie i ludzkie biedy są przeróżne, daje mi możliwość nie tylko wyjścia ze złości, ale kieruje mnie ku życzliwości, a może trochę miłości. Choć tej mam wrażenia wciąż u mnie za mało dla innych- młodszych i starszych, swoich i cudzych. Niezależnie czy serduszko mam zagrzane czy nie.

——————-

„Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Mt 25, 34-36

Jedna odpowiedź do “Słowo#62 Ciepłe serduszko.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *