[15 sierpnia 2018 Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny]
W pewnym momencie nawracania stajesz przed trudnym wyborem. Bramka numer: jeden gładka, przyjemna, spacerowa i klimatyzowana droga vs. bramka numer dwa: trudna, kamienista, którą przechodzisz w mrozie lub upale. I tak na chłopski rozum oczywiście, że bierzemy jedyneczkę. Kto by się chciał męczyć i po co?
Tak się wydaje na pozór. Dopóki nie dodamy tam pewnego szczegółu. Droga przyjemna to droga z górki (kolejna zaleta powiecie), prosty i ładny, wygodny ślizg. Uściślając równia pochyła wiodąca do piekła. Droga kamienista wiedzie pod górkę. Tyle, że na szczycie czeka na nas niebo. To nie fair- można pomyśleć. A ja pytam: który szczyt zdobywa się bez wysiłku i zaangażowania? Inaczej nie byłby szczytem, nie były nagrodą. Czy to znaczy, że Bóg chce, żebyśmy się męczyli i cierpieli? Nie, nie chce. Chce, żebyśmy drogę prowadzącą do Jego Królestwa przebywali z Jezusem u boku, a On nas obdarzy niezbędnymi łaskami. Chce dla nas jak najlepiej. Ale On nam proponuje prawdziwe JAK NAJLEPIEJ, które jest w wieczności.
Zły za to chce zamydlić nam oczy, że JAK NAJLEPIEJ oznacza beztroskie życie tu i teraz. Przeczytałam ostatnio w poruszającym świadectwie ojca Wiesława Nazaruka, że celem szatana jest zamknięcie nas w egocentryzmie i konformizmie. Ja bym dodała do tego wygodę i poczucie, że jak mi jest dobrze, to znaczy, że jest wszystko w porządku. Zły nas rozleniwia. Nie tylko fizycznie proponując ślizgawkę zamiast wycieczki górskiej, ale przede wszystkim mentalnie. On wie, że jak ludzie zaczynają myśleć, zastanawiać się nad światem, nad celem życia to dojdą do tego, że obecny jest w nim Bóg. Jeśli pozostaną umysłowo rozleniwieni nie przyjdzie im nawet na myśl, żeby szczerze zawołać do Boga czy zaprosić Go do swojego życia.
Bóg czeka jedynie na to zawołanie. Dlaczego? Bo jest wierny obietnicy wolnej woli. Wie, że nie może zmusić nikogo do pokochania Siebie, do dobrego postępowania, do służenia innym. On nam to proponuje. Miłość z przymusu to nie miłość. Przymus to nałóg, to zniewolenie, to zło, to czasem bezmyślne przyzwyczajenie, a to domena szatana. On zniewala. Dlatego, że może i że ma władzę. Ma jednak ją tu i teraz, bo może ją mieć. My mu na to pozwalamy. Jednak jego macki nie sięgają do Królestwa Bożego, o które możemy starać się i poznawać je już tu na ziemi.
Zakładając, że niebo i piekło istnieją, można przyjąć alternatywę pośrednią, że nie muszę się starać, bo jest jeszcze czyściec i w razie czego tam odpracuję sobie moje ziemskie grzeszki. Tylko po co? Czyściec to nic innego, jak lata świetlne cierpienia w ciemności i poczuciu umierania z tęsknoty do Boga wiedząc, że On jest, a my przez swoją głupotę i lenistwo sami się od Niego oddzieliliśmy i musimy odpokutować przewinienia.
Może więc, jak zaleca korporacyjny coach warto porzucić strefę komfortu, wstać wcześniej i skierować jedną prostą myśl, ale do góry, a nie w dół. Może warto podziękować, może warto zaprosić Boga do swojego życia, poprosić o światło Ducha Świętego. W końcu, kierunek jaki zadaje nam św. Paweł w liście do Kolosan to „…zabiegajcie o to, co w górze, gdzie siedzi Chrystus po prawej stronie Boga. Myślcie o tym co w górze, nie o tym, co na ziemi” (por. Kol 3, 1-2).
Jeśli przyjmiemy, że piekło to nie straszak dla niegrzecznych dzieci, a niebo to nie nasz wymysł, to tak na logikę: która droga będzie z pozoru łatwa i przyjemna? A jak już odpowiemy sobie na to pytanie, na który kierunek się zdecydujemy? A jak już zdecydujemy, to w którą stronę tak naprawdę ruszymy?