Słowo#55 Ludzkie człowieki.

[22 czerwca 2020, Dzień Kultury Fizycznej]

Ostatniej nocy obudził mnie dziwny i straszny sen, w którym całą naszą rodzinę próbowały zjeść aligatory, pływające w stawie obok naszego osiedla. Absurd ścigał absurd, bo drogę do tej dziwnej przystani w środku osiedla pokazał nam sąsiad z psem. Zamiast chodzić molem, moje dzieci postanowiły rzucić się do wody, a gdy nagle pojawiły się aligatory to na ratunek najmłodszemu synowi rzucił się pierwszy nasz pies, maltańczyk wielkości „akurat na jeden kęs”.

Kiedy moja rodzina znalazła się w bezpiecznym miejscu okazało się, że cały czas jestem odcięta niczym na wyspie i otoczona drapieżnikami. Jedyne co mogłam robić, to modlić się i „zawiadywać” Aniołami Stróżami. Za to ludzie gromadzący się na brzegu coraz liczniej, zamiast wyciągnąć broń palną to wyciągnęli telefony i nagrywali całą sytuację. Liczyłam, że chociaż zaczną rzucać ajfonami, bo w tej chwili byłoby to użyteczniejsze, ale nikt na to nie wpadł. W końcu z pełnym wkurzeniem zaczęłam krzyczeć, żeby ktoś poszedł do osiedlowej Biedronki i nakupił mięsa, bo drapieżniki są głodne. Ociągając się ktoś w końcu ruszył. Ja postanowiłam poprosić o pomoc św. Franciszka i dogadać się ze zwierzakami, ale sen się urwał.

Opisuję sen, choć tak naprawdę ma znaczenie to, co wydarzyło się jak się przebudziłam w środku nocy. Pierwszy raz od wielu tygodni miałam w głowie słowa, które chciałam zapisać. Miałam tytuł odcinka (jak wyżej) i miałam pomysł, natchnienie. Z reguły notuję je od razu, ale tym razem musiało poczekać do rana.

Wracała do mnie scena z Ewangelii powołania uczniów, a przede wszystkim ta, gdzie Jezus każe zarzucić Szymonowi sieci i obiecuje łowienie odtąd ludzi (Łk 5, 4-11). O aligatorach nic nie wspominał. Jednak to co zanotowałam, patrząc na połowy Jezusowe to refleksja, że Jezus widzi najpierw człowieka. Tak indywidualnie. Widzi go, jego serce. Zauważa i akceptuje osobę taką, jaką jest. I tego powinnam ja, jako chrześcijanin się uczyć. Zauważyć, zaakceptować, a dopiero potem łowić w sieci. I to nie w sieci oceniania, pretensji, wymagań i zasad, bo Jezus stawia człowieka wyżej niż wszelkie prawo. Łowi w sieci miłości i miłosierdzia. Dopiero potem pokazuje mu zasady-prawo dzięki któremu będzie mu łatwiej wytrwać przy Bogu. Taki jest sens prawa.

Mam wrażenie, że często nie patrzymy na innych, jak na ludzi. Patrzymy na nich, jak ci gapie na brzegu z mojego snu- przez telefon. Odrealniamy ich człowieczeństwo. Wyrzekamy się empatii, wyrzekamy się miłości, która ma nas prowadzić do podania ręki człowiekowi, rzucenia mu koła ratunkowego, złowienia. Myślimy: są inne instytucje, inni ludzie. To nie moja sprawa- możemy powiedzieć. Sami sobie zasłużyli na taki los. Na pewno narobili głupot. Tylko wariat skoczy do stawu pełnego aligatorów i uratuje komuś tym życie. ..Być może. Tylko nikt nie oczekuje bohaterstwa czy wariactwa. Wystarczy odłożyć telefon, rozejrzeć się, dostrzec, że aligator głodny, człowiek przestraszony, więc wystarczy rzucić mięso i dać człowiekowi możliwość ucieczki. Nie trzeba robić z siebie mięsa rzucając się na pewną śmierć. Wystarczy trochę pomyśleć.

Jak to wszystko ma się do wiary? Do nawrócenia? Nie znam nikogo, kto nawrócił się do Boga dlatego, że wierzący nakrzyczał na niego lub zbeształ za to, jakim jest grzesznikiem albo potraktował z góry, postraszył piekłem czy zignorował jego osobę. Znam za to osoby, które nawróciły się w atmosferze modlitwy, akceptacji i dialogu, a przede wszystkim przekonane do tego, że Bóg jest miłością. To my zarzucamy sieci, ale musimy wiedzieć gdzie i jak, a żeby zrobić to precyzyjnie powinniśmy zauważyć człowieka i jego położenie. I co najważniejsze: producentem i dostawcą tych sieci jest Ojciec. To od Niego je dostajemy. Użycie innych, według własnego pomysłu, poleganie na własnej tężyźnie fizycznej, skończy się porażką i naszą odpowiedzialnością za stan duchowy tego drugiego. Dlatego musimy wziąć sieci od Niego. I koniecznie wcześniej przeczytać instrukcję obsługi, czyli Ewangelię, a w wersji dla zaawansowanych całe Pismo Święte.


„… zwrócił się do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! A Szymon odpowiedział: Mistrzu, trudziliśmy się całą noc i nic nie złowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Gdy to zrobili, złowili tak wiele ryb, że rwały im się sieci (…) Widząc to, Szymon Piotr rzucił się Jezusowi do kolan i powiedział: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem (…) A Jezus powiedział do Szymona: Nie bój się, odtąd będziesz łowił łudzi. Potem wyciągnęli łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim. (Łk 5, 4-11)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *