[4 sierpnia 2021, Międzynarodowy Dzień Pantery Mglistej]
Dzień wcześniej słuchałam fragmentu Ewangelii, gdzie Piotr ma iść do Jezusa po wodzie. Trochę do tej pory irytował mnie ten fragment, gdzie uczeń upewnia się, sprawdza, nie dowierza, a w końcu prawie tonie. Do tego wszystkiego to karykaturalne słowo „kroczyć”, jakby iść nie można było. To chyba jakieś nawiązanie do czapli albo bociana? Masakra.
Wczoraj jednak zauważyłam coś, co do tej pory mi umykało. Mianowicie zwróciłam uwagę nie na brak zaufania Piotra, ale właśnie na ogrom jego zawierzenia. „Panie, jeśli to ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!” (por. Mt 14, 28). Wydawało mi się do tej pory, że przecież Piotr widzi Jezusa, w sensie jego zarys, słyszy Jego głos, no to w czym problem?
Otóż jest zasadniczy problem: burza, fale, wiatr i noc. W takich warunkach, nawet przy wyostrzonych zmysłach nic prawie nie widać, nic prawie nie słychać. Uczniowie zrozumieli pewnie jakieś pojedyncze słowa i Piotr zaczął wyczuwać, że to Nauczyciel. Nie mógł mieć jednak pewności, a pamiętajmy, że głęboka woda w tamtejszej kulturze to siedlisko morskich stworów, demonów i wszelkiego złego. Jednak decyduje się, że wyjdzie z łodzi i przespaceruje się do Jezusa. W takich tragicznych warunkach.
Rozsądny Piotr porywa się na czyn szaleńca, bo mimo wszystko wierzy, że Jezus to Mesjasz i może wszystko. Piotr stoczył walkę sam ze sobą i wydaje się, że ją wygrał. Niestety w trakcie misji przestraszył się wiatru i zaczął tonąć. Jezus nazywa go w tym miejscu człowiekiem małej wiary. Czy rzeczywiście chodzi o małą wiarę w Niego, w Boga, w Jego wszechmoc? Przeczy temu zawołanie Piotra o ratunek (a nawet zbawienie, bo po grecku i nie tylko w tym języku to to samo słowo). Jeśli zwątpiłby w Jezusa, to po co wołałby do Niego po imieniu?
Myślę, że Piotr zwątpił w siebie samego. Nie był w stanie uwierzyć, że on to naprawdę zrobi. Wiadomo, że z Łaską, ale jednak on we własnej osobie. Może to tylko moja intuicja poparta analizą słownikową tekstu i wczorajszą refleksją, ale wydaje mi się właściwym tropem. Co ten trop mi daje?
Przede wszystkim pogłębia moją świadomość tego, że rzeczy nie są takie na jakie z pozoru wyglądają. Po drugie pokazuje, że w chwilach chwiejącej się wiary warto przyjrzeć się swoim myślom. Być może problemem nie jest mój brak wiary w Boga i Jego wszechmoc, ale brak wiary w siebie i w to, że Bóg serio chce ze mną wspólnie zrobić coś naprawdę dobrego i wybrał do tego właśnie mnie. A przecież jestem w tym wypadku jak pantera mglista, choć z nazwy po prostu szara, wręcz przeźroczysta, czyli żadna albo inaczej, jak wiele innych podobnych, to jednak unikatowa, wyjątkowa i objęta ochroną.
A co ze słowem kroczyć? No cóż, na pocieszenie powiem, że w tłumaczeniu interlinearnym jest po prostu słowo chodzić. Może tłumacz tysiąclatki zwątpił w swoje wyczucie co wypada, a co nie w odniesieniu do opisywania „czynów” tudzież „dzieł” Jezusa? 😉
————————————–
„Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: -Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!
Na to odezwał się Piotr: -Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: -Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: -Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: -Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?”. (Mt 14, 24-31)
To jest ciekawe, że Jezus woła do Piotra – Ja Jestem w oryginale i mało kto wie, ale przedstawia się tak samo jak Jahwe do Mojżesza. To fragment wskazujący na to, że Jezus jest Bogiem. Bez wiary nie można podobać się Bogu.