[11 listopada 2020, Narodowe Święto Niepodległości]
Dzisiaj zatrzymało mnie dziesięciu trędowatych. Zatrzymało, choć sami szli i to szybko. W drodze po swoje oczyszczenie. I rzeczywiście zostali oczyszczeni z trądu, jak powiedział im Jezus. Jednak tylko jeden z nich został dodatkowo uzdrowiony. Dzięki swojej decyzji o zawróceniu z drogi, na którą wcześniej, jakby nie było został skierowany (zob. Łk 17, 11-19).
To wydarzenie pokazuje mi czym jest moc wolnej woli. Czym jest moc decyzji o zwróceniu się nie tylko z daleka do Jezusa (zawołaniu), ale chęci zbliżenia się do Niego, nawet jeśli oznacza to udanie się w zupełnie innym kierunku niż ten, który obrałam. Trędowaty, choć przecież wypełniał, jak pozostałych dziewięciu przykaz pójścia i pokazania się kapłanom, pod wpływem objawienia mocy, doznania oczyszczenia postanowił, że kapłani zaczekają. On musi podziękować, a wręcz paść na kolana przed prawdziwym Bogiem, którego właśnie spotkał.
Moc wolnej woli. Moc podjęcia inicjatywy, która wydaje się wbrew prawu i ówczesnym przepisom. W tamtym momencie okazuje się słuszna. Pokazuje mi to ponownie, że Bóg jest większy niż prawo, niż przykazania. On jest sednem życia, ale też sensem i dawcą prawa. Jest centrum, do którego mogę zawsze powrócić, do którego powinnam się udać, nawet jeśli jestem w drodze do czegoś innego, choćby dobrego czy właściwego. Muszę znaleźć czas i przestrzeń dla Niego. Jak sobie na to pozwalam, to wtedy dzieją się prawdziwe cuda, bo On przemienia moje serce, żebym ja przemieniała rzeczywistość wokół mnie.
Choć wydawałoby się, że oczyszczenie z trądu wystarczyłoby samo w sobie. To w końcu duża ulga. Jednak ono wyraźnie nie jest tożsame z uzdrowieniem. Dziewięciu trędowatych szukało ulgi, ale tylko jeden pragnął uzdrowienia, pragnął nawrócić się, oczyścić swoje serce i duszę oraz skierować ją do Boga. Myślę, że to pragnienie pozwoliło mu nie tylko pójść w kierunku przeciwnym niż grupa, ale skłoniło go do zawrócenia, cofnięcia się. To okazało się zbawienne dla niego. Użył wolnej woli, która korespondowała z jego pragnieniem serca.
Uważam, że to właśnie wolna wola czyni nas naprawdę wolnymi. Nie nasze czyny same w sobie, nie nasze wybory, nie nasze położenie w danym momencie, bo może to być dosłownie więzienie, tylko fakt posiadania wolnej woli. Jaki z niej zrobimy użytek zależy od nas. Zawsze jednak jest czas, żeby zawrócić i paść na kolana. I wtedy paradoksalnie w tej pozycji, wbrew ludzkiej logice, a zgodnie z Bożą stajemy się serio niepodlegli!