Słowo#52 Opieczętowani.

[15 luty 2020, Dzień Singla]

Lubię myśleć, że to niewielkie zagłębienie pod naszym nosem, tuż nad ustami, to odcisk palca, który pozostawił Bóg. Taka pieczątka, którą Ojciec przybija na tworzącej się w łonie matki twarzy. MADE IN HEAVEN.

Choć mamy sporo rzeczy w ciele absolutnie unikatowych i niepowtarzalnych, jak linie papilarne, tęczówka, powierzchnia języka, małżowina uszna, to właśnie rynienka podnosowa budzi we mnie skojarzenie z odciskiem boskiego palca.

Moje zagłębienie pod nosem ma szczególna historię, bo w wieku około 5 lat spadłam z drabinki na twarz, rozcinając to miejsce. Choć obyło się bez szycia, pozostała niewielka blizna biegnąca z góry do dołu, przez sam środek tego zagłębienia. Rysa na odcisku Jego palca. Metaforycznie dla mnie to wszystko co rani, niszczy i zanieczyszcza Boże dary. To nasze grzechy, ślepota, głupota i obojętność.

Według mnie największym rozcięciem uszkadzającym tę naszą wręcz fizyczną więź z Ojcem jest pycha. Ten grzech, choć wymieniony w siedmiu głównych, często przemyka przez moje życie niezauważony. Może objawiać się w poczuciu wyższości lub niższości wobec innych. Pycha to coś, co rani duszę, bo prowokuje ją do skupienia się na samej sobie. Tym samym zamykając ją na działanie Boga. Pycha także podpowiada nam, że poradzimy sobie albo nie poradzimy, ale ważne że sami bez Niego. Pycha odrzuca nas od Ojca. Swym ostrzem nacina, a czasem przecina genetyczną więź z Niebem. Daje fałszywe poczucie kontroli nad biegiem życia obojętnie, w którym kierunku zmierza. Nawet jeśli z pozoru idzie nam dobrze, to wiem jedno. Koniec tej historii jest zawsze taki sam. Upadek z drabinki na placu zabaw.

Czasem jednak ten upadek jest potrzebny, żeby dobrze i w pełni nauczyć się korzystać z przyrządów. Jeśli przyjmiemy do świadomości upadek, jest w stanie dostarczyć nam lekarstwa na pychę. Uczy nas pokory, czyli zdrowego zaakceptowania tego, jaka/ jaki jestem. Zaakceptowanie tego, że jestem marnością i prochem we wszechświecie, ale jednocześnie tego, że jestem najukochańszym dzieckiem Władcy tego wszechświata, za które to dziecko oddał życie. Przyjęcia tego, że jestem wartościowa i UNIKATOWA.

Łapię się na tym, że łatwiej mi idzie z przyznaniem się do pierwszej części, a z drugą miewam kłopoty. Nie jestem pokorna. Pokora przecież wymaga przyjęcia policzka (nie zawsze słusznego), ale też prezentu. Zwłaszcza, jeśli ten prezent to stempel MADE IN HEAVEN. MADE BY GOD. W końcu nie chcę zasmucać „Bożego Ducha Świętego, którym zostaliśmy opieczętowani na dzień odkupienia” (por. Ef 4, 30)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *