Słowo#68 Iluzja życia.

[2 czerwca 2021, Dzień Pierwszej Pomocy]

To jeden z tych dni, kiedy czuję się naprawdę kiepsko. Nic szczególnego się nie wydarzyło, ale po prostu dokucza mi moja fizyczność, dobija psychika i rozmywa się duchowość. Takie problemy pierwszego świata, jak to często z mężem mawiamy. Całość powoduje rozdrażnienie, które prowadzi do poczucia bezcelowości, bezsensu działań.

Taki stan doprowadza mnie zwykle do punktu, kiedy mam poczucie, że coś tu nie gra. Patrząc na to jak wygląda świat zewnętrzny, jak wygląda moje życie, mój świat wewnętrzny stwierdzam, że te sfery są w rozbiciu. Czuję się jakbym była uwięziona w escape roomie. Nie wiem, która rzeczywistość jest prawdą, a która iluzją, bo nie mogą obydwie istnieć obok siebie- w końcu to się wyklucza, przynajmniej w mojej głowie.

Idąc tą ścieżką dochodzę do miejsca, gdzie droga rozwidla się i drogowskazy wskazują w dwóch kierunkach. Jeden mówi: Świat bez Boga, drugi mówi Świat z Bogiem. Czyli wracam, jak to często określam do wątpliwości podstawowych. To zabawne, to jakaś ironia losu. Przecież piszę, mówię o tym, że świat bez Boga nie ma sensu, że gdyby nie Jego miłość to nie wiem co by było ze mną, z moją rodziną. Piszę i mówię, według niektórych dość przekonywująco, a sama nie zawsze w to wierzę…

Moje skromne doświadczenie pokazuje, że to co dobre rodzi się w bólach, a kryzys może prowadzić do czegoś konstruktywnego, tak samo jak konflikt. Jednak ciężko jest myśleć pozytywnie, jak w głowie kłębią się czarne myśli, ręce mają dość, a serce rozrywa jakaś pustka, rozpacz, tęsknota za czymś.

Mam wrażenie, że to taki moment bezsilności, kiedy potrzebuję interwencji. Jak Eliasz podczas misji, gdy mówi „Panie, mam już dość wszystkiego, zabierz moje życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków. Potem położył się pod krzewem i zasnął” (por. 1 Krl 19, 4). I waśnie wtedy przyszedł do niego Anioł, który szturchnął go i rozkazał, żeby wstał i jadł. On zjadł i poszedł spać znowu. Dopiero po kolejnym szturchańcu i posiłku ruszył. Po tym wydarzeniu miało miejsce najpiękniejsze spotkanie z Bogiem, jakie jestem sobie w stanie wyobrazić, kiedy On przyszedł w lekkim powiewie i rozmawiał z Eliaszem. Mało tego. Dał mu konkretne wskazówki co ma robić. Ten lekki powiew rozwiał iluzję, wątpliwości, przekonania i strach. Pokazał, którą drogę obrać.

Jak bardzo mi brakuje takich wskazówek i osobistych wytycznych. Jak bardzo chciałabym usłyszeć Ojca w lekkim powiewie. Jak bardzo potrzebuję takiego umocnienia, pierwszej pomocy, jaką dostał Eliasz. Mogę jedynie wyciągać ręce i żebrać o to, choć i na to nie mam siły. Może niech moją modlitwą będzie dzisiaj to, że oddycham i zerkam w Jego kierunku…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *