Słowo#16 Prezentacja.

[27 marca 2018, cytat dnia: „Osoba mówiąca, że się czegoś nie da zrobić, nie powinna przeszkadzać osobie, która to właśnie robi”- przysłowie chińskie, Międzynarodowy Dzień Teatru]

Ja nadal mam wątpliwości. Nie do wiary. Pytanie, czy to mi się śni wraca do mnie jak bumerang. A On pyta: Nadal mi nie wierzysz? Po tym wszystkim? Co jeszcze musi się wydarzyć, żebyś uwierzyła? Nie wiem. Jestem jak to przewrotne plemię żądające wciąż nowych znaków.

A żaden znak nie będzie im dany oprócz znaku Jonasza (zob. Mk 8, 11-12; Łk 11 29-30). Ponad 2000 lat. Tyle minęło od tego znaku, czyli Zmartwychwstania. A ja wciąż się waham, wciąż wątpię, wciąż się boję? Bez sensu. Część świata może puka się w czoło i nie wie co z osobą wierzącą zrobić. Może nie musi robić nic, może ta wiara przeminie jak letni deszcz, który chłonie wysuszona ziemia i nie zostaje po nim śladu. Może zwariowałam. Może coś mi się wydaje. Boga przecież nie ma. To my panujemy nad światem.

Takie dno wątpliwości dosięga mnie od czasu do czasu. Chciałabym być jak święty Paweł. On w swoich listach nie wyrażał grama zwątpienia. Nie daje się zbić z pantałyku. Nie wiem co prawda, co miał w głowie, czy jego wiara była codziennie tak niezłomna. Z tą myślą zostałam na dłużej. I zapytałam św. Pawła, żeby jako starszy w wierze, poradził mi, co ja mam robić, jak on sobie radził w takich trudnych momentach, jak on się modlił. I dostałam odpowiedź: Módl się o prowadzenie Ducha Świętego. No to się pomodliłam prosząc jednocześnie, że chcę to zrobić w taki sposób, jak robił to Paweł. Modliłam się, aż słowa zaczęły się gubić, a zastąpiła je nieznana mi melodia i nieznane słowa- nie słowa. Z moich ust popłynęły dźwięki prosto z serca. Czułam, że modlę się, jak on. Otrzymałam zapewnienie: Jestem z Tobą (Jezus), obraz ognistej kuli świetlnej (Duch Święty) oraz objęcie przez świętego Pawła. To było piękne, ale przede wszystkim niezbędne i prowadzące do dobrego. Poczułam spokój i energię do działania.

Dostałam tym samym kolejną bezcenną lekcję. Kolejny prezent i jednak kolejny znak potwierdzający, że to nie żadna zabawa w udawanie. To nie teatr próbujący przekonać widzów, że przeżycia na scenie są realne. To się dzieje, a dowodem są dary, które otrzymuję, jak są mi potrzebne. Wykraczają one poza moje codzienne umiejętności. To, co się dzieje dotyczy istniejącej rzeczywistości duchowej, która przenika psychikę i ciało. I stwierdzam, że jak to tak ma wyglądać i na tym polega wariactwo to ja się na to piszę. Zwariowałam. Na punkcie Boga. Mało tego. Poznałam i poznaję ostatnio więcej takich wariatów. Jacy są? Mają rodziny, pracują, powodzi im się lepiej lub gorzej, są zdrowi lub mniej zdrowi, mają swoje problemy, ale wszyscy są szczęśliwi. Nie szczęściem tu i teraz, ale szczęściem wiecznym, którego znamiona otrzymują już na ziemi.

Biorę zatem ponownie swoje wątpliwości i rzucam je ognistej kuli na pożarcie, oddaję Tobie. Dziękuję za dary i uwielbiam Cię. Czekam na dalsze wskazówki, na Słowo, na Ciebie. Bo to się da zrobić i zgodnie z chińskim przysłowiem: ja to robię, a reszta może nie przeszkadzać. Jakby jednak ktoś chciał poprzeszkadzać, to musi liczyć się z tym, że się za niego pomodlę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *